środa, 3 sierpnia 2016

Rozdział 10 Koszmary przeszłości

Kolejnego dnia obudził mnie krzyk albo raczej pikanie Bumblebee który za prośbą Hide'a miał mnie wybudzić ponieważ na komputerze pokazały się cony. Szybko więc wstałem,ogarnąłem się jako tako i podbiegłem z Bee do reszty ekipy którzy stali zaciekawieni przed ekranem
- Co się dzieje Ironhide?
- No w końcu się zbudziłeś! Spójrz -  wskazał na jeden punkt wśród conów.
- No Decepticony. Ale złoży energonu to ja nie widzę - z założonymi rękoma,lekko przechyliłem się na prawy bok i w takiej pozycji obserwowałem ekran.
- Uwierz mi. Kiedyś podczas wojny na Cybertronie wysłano mnie i kilka innych botów do walki z Conami. W jednostce wroga było mnóstwo dinobotów,a na komputerze miały swój sygnał - wskazał raz jeszcze. Przyjrzałem się. Faktycznie kropka była niby taka sama ale jednak trochę inna. Skinąłem głową.
- No dobrze ale to by znaczyło,że...
- ...Udało im się stworzyć Dinobota! - zakończył za mnie Smoke. Nie było dobrze. Mieli nad nami przewagę,a takim czymś jeszcze ją zwiększali.
- Co robimy? - pytanie młodego jeszcze bardziej pogorszyło mój nastrój ale nie należało go winić. Spojrzałem na ekipę.
- Jedziemy – po chwili byliśmy niedaleko wroga. Złe było to,że Cony znajdywały się nieopodal miasta. A im bardziej będą się tam zbliżać tym szybciej nas wykryją...

Narracja trzeciosobowa

Korytarzami statku spacerował Megatron. Za niedługo jego żołnierze mięli ruszyć na ziemię i przetestować obiekt na który tak długo czekali. Nawet zaniedbał wydobywanie ogromnych złóż energonu na korzyść wroga. Ale nie żałował tej decyzji.
- No na reszcie - powiedział swoim zwyczajnym chłodnym tonem wchodząc do pewnego pomieszczenia i stając przed kapsułą - Na razie ty. A potem więcej Dinobotów. Z takim sojusznikiem... - nie dokańczał. Nie musiał. Jego wzrok zatrzymał się na Dinobocie jeszcze nie przebudzonym. Robot miał pomarańczowo - srebrną zbroję. Wedle zamierzenia miał zmieniać się w pterodactyla...Megatron wyszedł z pomieszczenia. Dopiero po kilku maxicyklach znalazł się tam ponownie z całą armią żołnierzy.
- Tylko ostrożnie! - krzyczał - Dopiero się obudził. Ostrożnie z nim... - żołnierze wedle zalecenia ostrożnie podeszli do kapsuły i z wyciągniętymi broniami otworzyli ją...Buchnęło zimno i zaczęła wydobywać się para. Po chwili wypadł z niej bezwładnie robot. Tuż przed zetknięciem z podłożem otworzył optyki i ustawił ręce tak,że oparł się nie stykając z podłogą. Po chwili wstał zdezorientowany.
- Gdzie ja jestem?
- Spokojnie - ręką dał znać Vehiconom przy schowały broń - Jestem Lord Megatron dowódca Decepticonów.
- Co? Kim ty..ja...
- Uspokój się. Masz na imię Swoop i jesteś dinobotem. Jako tryb alternatywny masz pterodactyla ale do rzeczy - szary od razu postanowił przejść do najważniejszych dla niego spraw.
-To znaczy?
- To znaczy,że nie będziemy rozmawiać w takim miejscu - wyprowadził zdezorientowanego Swoopa na zewntąrz i zaprowadził go do pomieszczenia  z tronem. Megatron rozsiadł się tam wygodnie i zaczął wszystko wyjaśniać. Dopiero po jednym megacyklu Swoop dowiedział się wystarczająco dużo. Jednak był mądrzejszy niż Lordowi się zdawało.
- Z tego co słyszę to wy chcecie władzy i zniszczyliście Cybertron. Z tego co mi mówisz tą planetę też chcesz zniszczyć. To wy jesteście źli. Czemu mam ci służyć? - w conie aż się zagotowało. ,,Zabiję tego Schockwave'a. Nie miał być aż taki inteligenty''.
- Masz mi służyć bo to MY wygramy. To JA dałem ci życie i to JA mogę ci je odebrać - zapadła głucha cisza. Po chwili rozmyślań dinobot skinął głową i pokłonił się.
- Lordzie... - odpowiedzią Megatrona był tylko wredny uśmiech.

Oczami Loyala

Znaleźliśmy się w jakimś gęstym sosnowym lesie. Przedzieraliśmy się trochę aż w końcu znaleźliśmy grupę conów. Nie było z nimi żadnego ważniejszego cona ale za to był pomarańczowo – srebrny robot pterodactyl. Od razu wiedzieliśmy,że to Dinonot. To raczej był ważny dla conów,a raczej Megatrona element więc niezrozumiałe było czemu puścili go z taką małą grupą mało ważnych robotów. Jedyne co mi przychodziło do głowy to to,że dinobot jest obiektem testowym,a statek musi być gdzieś w pobliżu. Być może nawet lata nad naszymi głowami...
- To co robimy? - spytał Jackie.
- Atakujemy - wyskoczyliśmy i od razu znokautowaliśmy wszystkie cony. Nie było ich dużo,a nowe się nie pojawiały. Zrozumiałem,że to ma być test dla Dinobota bo podczas wojny jeden taki dinobot mógł rozgromić w kilka minicykli 1/4 armii  Megatrona,a to był nie lada wyczyn i to w tak krótkim czasie.
- Kim jesteście? - zapytał.
- A ty? - wyprzedził mnie pytaniem Wheeljack.
- Swoop. I mam zamiar was zabić! - zamienił się w robota i zamierzył się na nas pięścią. Od razu było widać,że nie miał pojęcia o walce. Z łatwością omijaliśmy jego ciosy. Niestety pech chciał,że gdy Swoop się zdenerwował zamierzył się celnie i trafił mnie w głowę. Na tyle silnie,że straciłem przytomność. O zgrozo...

To nie był zwykły sen. Od razu rozpoznałem wspomnienia z przeszłości. Zawsze ich unikałem i przez tego Dinobota. Och...On zawsze czycha gdy stracę świadomość czy coś podobnego! No wielkie dzięki zawsze uwielbiałeś mnie denerwować! Pierwsze wspomnienie przedstawiało mamę. Mnie z nią nie było. Wiem,że wtedy się urodziłem ale zostałem w bezpiecznym miejscu. Mama mi o tym opowiadała. Widziałem jak szła i sprytnie wkradła się do bazy autobotów. Nawet jej nie zauważyli. Szedłem za nią. Nie widzieli mnie i przenikałem niczym duch. Byłem tylko widzem. Nie powiem chodź nie chciałem tego wspominać zaciekawiło mnie to.
- Airachnid?! - usłyszałem głos. Zobaczyłem,że mama stoi przed biało pomarańczowym medykiem. Ratchet...  - Co ty tu robisz?!
- Jest? - zapytała.
- Niby kto? - udał głupiego.
- Dobrze wiesz kto. Muszę się z nim pilnie zobaczyć.
-To nie jest najlepszy pomysł...
- Nie denerwuj mnie Ratchet! - podniosła głos na tyle,że bot podskoczył,a potem skinął głową.
- Wejdź - zasłonił się tak by go nie widziała i wstukał kod. Potem ją przepuścił. Weszła do środka. Stał tyłem ze swoją żoną. Nie usłyszeli jej. Mama zawsze cicho się poruszała ale On akurat miał bardzo dobry słuch.
- Optimus... - podskoczyli. Różowa botka której całkowicie nienawidziłem natychmiast wycelowała w matkę blasterem. On był zszkowony gdy ją widział. Natychmiast objął fembotkę celującą z blastera niejaką Elitę One,a fembotkę stojącą przed nim obrzucił gardzącym spojrzeniem.
- Co tu robisz? Zabroniłem ci tu wchodzić!
- Wiem ale to konieczne.
- A to niby czemu?! - obruszyła się Elita. Działa mi na nerwy. Zacisnąłem pięści. Gdyby nie Starscream to by ona ją zabiła.
- Słuchaj...odnośnie nas...
-Nie ma żadnego nas - nie podniósł głosu ale mówił stanowczo.
- Ale nasz syn jest.
- Powiedziałem... - zapadła cisza – Co?
- To co słyszałeś. Jeżeli mi nie wierzysz to jutro zakradne się z nim do Icaon – po chwili odwróciła się i odeszła. Zacisnąłem powieki. Optimus jak ja cię nienawidzę. Czemu się do nich dołączyłem? Czemu mu wybaczyłem? Czemu? Dawno gdy Optimus jeszcze jako Orion przyjaźnił się z Megatronem i nie znał Elity jego przyjaciel zapoznał go z Airachnid. Zakochali się w sobie. Gdy zaczęła się wojna wszystko się pokiełbasiło. To tak w dużym skrócie. Dlatego Meg o tym wiedział. Terror sam się domyślił. Wiedzieli też oczywiście Elita i rzecz jasna Ratchet. To wspomnienie najgorsze nie było. Ale kolejne nie były już takie ,,miłe''. Drugie wspomnienie ukazywało moją matkę stojącą w jednej z ciemniejszych uliczek Icaon. Była sama z małym mną. Jeszcze ze starym lakierem. Wśród zgliszcz nie było żadnego żywego ducha nie licząc strażników. Była chwilowa przerwa od kolejnych ataków. Po kilku cyklach pojawili się Ratchet,Optimus i Elita.
- No to teraz przyznaj się,że kłamiesz - warknęła różowa - On kocha mnie! Nie ciebie! Nawet jakbyś została Autobotem...
- Eltia tylko spokojnie - Ratchet starał się ją uspokajać ale ona tylko się wyrwała i nic nie powiedziała.
- Nie kłamie sama zobacz 0 zniknęła w głębi uliczek gdzie zostawiła małego mnie. Po chwili się zjawiła z metalicznym ,,zawiniątkiem'' w ręku. Pierwszy podszedł Ratchet. Jego mina nie zostawiała wątpliwości.
- Optimusie...on...jest prawie identyczny - chyba był blady. Mama uśmiechała się tryumfalnie. Druga podeszła zona Prime'a. Gdy wróciła na swoje miejsce obok Ratcheta na jej twarzy malowało się nie dowierzanie i złość. Na samym końcu podszedł sam Optimus. Niby taki odważny. Ale tylko na polu walki. Tu tej odwagi mu zabrakło.
- Nie ważne jak wygląda to nie jest mój syn - upierał się jak mały bocik. Obserwując to prychnąłem tylko poirytowany. Prime podszedł. Zobaczył mnie. I rozum mu odjęło. Natychmiast się odsunął. Airachnid poprosiła czyby nie mógł się mną zaopiekować. Bot zamilkł,a po chwili wahania odpowiedział:
- Owszem im mniej będzie Decepticonó tym lepiej. Dopilnuję by nie stał się czymś takim - tutaj spojrzał na mamę pogardliwie - Ale NIKT powtarzam NIKT nie będzie wiedzieć,że on jest moim synem -  Autoboty będą miały świadomość jednego: jego matką jest najgorsza z decepticonów - ...to dzięki niemu mną gardzili. Gotowało się to we mnie. Czemu ja nie Miałem do niego za złe? Teraz mam. Dobrze,że Megatron cię zabił bo ja bym ci zgotował gorszy koszmar. Wróciłem do wspomnień. Nikt nie rozumiał czemu miałem wysoką pozycję mimo mego utalentowania nie chcieli mnie przez mą matkę(i to dzęki niej taką pozycję otrzymałem bo inaczej zagroziła Prime'owi,że powie kto jest moim ojcem). Mimo,że wiele botów mną gardziło nie wszyscy byli źli. Tylko starsi. Tacy jak Hide,Bee,Jackie,Smoke byli tolerancyjni. Ale przeciwników było więcej...
- Jak się nazywa? - z rozyślań wyrwał mnie głos Ratcheta. Prime nawet nie miał odwagi zapytać.
- Loyal. Loyal Courage - podstawiła mnie ojcu pod nos. Wziął mnie niechętnie. Potem nadeszło kolejne wspomnienie. Gdy poznałem Hide'a. Jako jeden z niewielu najpier mnie tolerował,a potem się zakolegowaliśmy. Dopiero potem zostaliśmy przyjaciółmi. Były też wspomnienia gdzie farbowałem zbroję,jak Optimus kilka razy po zebraniach gdy jako ostani wychodziliśmy z pomieszczenia mówił mi szeptem,ze nie jest moim ojcem,jak zostałem mianowany(niechętnie)na pierwszego oficera...Potem nadeszło najgorsze wspomnienie. Śmierć matki...Gdy rozmawiała ze mną. Scream uznał ją za zdrajczynię i zabił na moich oczach. Później nadeszło jeszcze gorsze chodź myślałem,że gorzej nie będzie. Znajdowaliśmy się w wielkim pomieszczeniu. Głównej bazie
autobotów. Było dokładnie tydzień po śmierci matki. Ruszyłem do sali gdzie przebywał Optimus. Myślałem,że chociaż teraz mnie pocieszy. Powie jedno słowo. Nie zaprzeczy,że jestem jego synem...Wszyscy uważali go za ideał. A ja wiedziałem,że wiele mu do tego brakuje. Szkoda,że tylko ja...No nie licząc matki. Ale jej nikt nie słuchał. Nawet cony. Zresztą mnie też nikt nie słuchał. W każdym bądź razie żyłem resztkami nadziei,że powie: ,,Przepraszam synu''.
- Coś się dzieje Loyal? - spytał. Stał z Ratchetem i Elitą żywo o czymś dyskutując.
- Owszem... - stanąłem obok nich. Elita aż się gotowała ze wściekłości. I to nie dlatego,że obok stałem ale nawet sposobem chodzenia przypominałem Prime'a. Dopiero potem porządnie wszystko zatuszowałem.
- Mówiłem,że Airachnid nie żyje?
- Nie żyje? - Elita się ożywiła. Mnie aż ścisnęło w żołądku ale kątem oka spojrzałem jak zareaguje Prime. Jego mina nic nie wskazywała.
- Tak nie żyje - powiedziałem przez zęby - Rozmawiała ze mną i Scream uznał ją za zdrajcę i zabił ją na moich oczach. Było to tydzień temu.
- A czemu z tobą rozmawiała? Chcesz nas zdradzić? - Prime nagle się podniósł. Wiedziałem czemu.
- Jest,a raczej była moją matką! Czemu nie miałem z nią rozmawiać?! O co ci chodzi?! Straciłem matkę. Ojca nigdy nie miałem,a dziwię się czemu skoro on stoi cały czas obok,a jedyne co zrobił w mojej sprawie to tylko zaprzeczanie mi codziennie,że nie jestem jego synem! - nie czekając na odpowiedź obróciłem się napięcie i wyszedłem z pomieszczenia. Pobiegłem za sobą i wtedy wspomnienia się skończyły. Zostało tylko to jak podsłuchałem rozmowę Prime'a i jego drużyny o podróży na ziemię(i cudem się tam rozbiłem). Potem jak Prime walczy obok mojej kapsuły,nie zauważa mnie...Jego śmierci nie widziałem. I całe szczęście. Byłem wściekły. Chciałem krzyczeć ale nie mogłem. Nie miałem już siły. Czemu? Czemu te wspomnienia cały czas mnie nękają?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz