wtorek, 19 lipca 2016

Rozdział 1 Smarkacz i gaduła

Stałem na parkingu i obserwowałem jakiś sklep i ludzi w nim przebywających. Zapadał zmrok. Osoby wyszły z budynku zamknęły go,wsiadły do auta i odjechały. Ja postanowiłem przeczekać tu noc. Czujnik który podczas wojny zaaplikował jeden z medyków uaktywnił się i dobrze wiedziałem,że na razie żaden Decept nie czai się w pobliżu. Zastanawiałem się jak długo byłem nieaktywny? Znaczy...pół nieaktywny. Inaczej bym nie słyszał,że On nie żyje. Przechodził obok,walczył z Megatronem,a nawet mnie nie zauważył...Nigdy mnie nie zauważał...Nagle coś huknęło w mój prawy bok. Natychmiast użyłem lusterka by zobaczyć kto to. Okazało się,że to człowiek. Młody chłopak,o długim czarnym czymś co nazywało się włosy. Ubrany był w bluzę,dżinsy i trampki(a przynajmniej tak nazywały się takie ubrania innych ludzi po skanowaniu). Wziął coś okrągłego(piłka) i obejrzał mój bok.
- Uf! Gdyby ktoś to widział miałbym przerąbane! Takie lamborghini musi kosztować fortunę! - rozejrzał się czy nikt tego nie widział,a potem obszedł mnie dookoła - Dziwne... - natychmiast znieruchomiałem. Zauważył coś. Ukucnął i zaczął grzebać przy tablicy rejestracyjnej. Wyjął z kieszeni latarkę i poświecił.
- Ej! Ale to nie jest rejestracja tylko głowa jakiegoś robota!  - wstał i postukał w tylną szybę. Potem stanął przed przednią maską. Zaczęło się robić całkiem ciemno i zapalały się uliczne latarnie. W ich świetle zauważyłem,że ów osobnik który zaczął coś podejrzewać ma ciemne oczy,założone ręce i przygląda mi się z uwagą.
- Może będą tu kręcić jakiś film? - zapytał sam siebie,a potem pokręcił pewnie głową - Tak na pewno. A...przynajmniej mam nadzieję bo może to skradzione auto - wziął z ziemi piłkę,przyglądał mi się przez chwilę,a potem wszedł do lasu. Odetchnąłem z ulgą. Nie rozpoznał mnie. Niestety spokój nie trwał długo bo z lasu usłyszałem jakiś huk,a mój czujnik zaczął wariować przy okazji wykrywając jakiegoś Autobota. Nie czekałem tylko wjechałem do lasu i tuż bo wjechaniu transformowałem się ryzykując wykryciem. Ale i tak mnie to nie interesowało. Liczył się ten chłopak który był zagrożony. Zaczął biec aż w  końcu trafiłem na polanę. Tam leżał ten chłopak,przerażony cofał się na ramionach i gapił się w...Dwa dobrze mi znane Decepticony. Pierwszy był szary i szczupły. Miał okrucieństwo wymalowane na twarzy i znak Cona.. Drugi miał barwę podchodzącą pod fiolet i złoty. O wiele masywniejszy również,ze znakiem Decepta. Starscream i Terror. Zacisnąłem zęby. Z tym tchórzem który jest niby ,,lojalny'' Megatronowi łatwo sobie poradzę. Gorzej z jego kumplem...Cóż nie zauważyli mnie. Mogłem uciec. Ale co wtedy by się stało z tym chłopakiem?
- Zostawcie go. Nic wam nie zrobił - spojrzeli na mnie wraz z dzieciakiem. Cony uśmiechały się wrednie.
- O...Loyal Courage...Jak...NIE miło cię widzieć. Dziwne,że żyjesz - wysyczał Starscream z morderczym uśmiechem.
- Tak samo mogę śmiało powiedzieć o tobie Starscream. Bo dziwne,że taki tchórz jak ty jeszcze żyje - stałem w pozycji bojowej.
- Cóż...na pewno mam więcej szczęścia niż twoja głupia matka - zaśmiał się wrednie - Błagała mnie o litość! - zawsze gdy go widziałem wypominał śmierć mojej mamy. Nienawidziłem go za to.
- Zamknij się - wysyczałem.
- Bo co? - wtedy po raz pierwszy odezwał się Terror - Co nam zrobisz? Nas jest dwóch a ty jeden - wyciągnął ostrze i zamachnął się na mnie. Jednak w porę odskoczyłem i również zamachnąłem się swoim ostrzem. Jednak zdązył mnie zablokować. Gdy tak się mocowaliśmy dzieciak stanął na chwiejne nogi.
- Uciekaj! - krzyknąłem. Ten jednak stał nadal aż w końcu wypatrzył coś za mną.
- Za tobą! - odwróciłem się. Starscrem zamachnął się na mnie swoimi pazurami. Wykorzystując mój przydatny często refleks uderzył go i wpadł na Terrora. Obydwaj się przewrócili.
- Wstawaj Starscream! Przygniatasz mnie tym cielskiem! - jęknął fioletowy.
- Ja? To ty ważysz jak ten ziemski słoń! - odgryzł się Generał Conów. Nie wiedziałem kim lub czym jest owy Słoń ale nie miałem czasu się nad tym zastanawiać. Ruszyłem na nich i nim zdążyli reagować wybiłem Terrorowi z ręki ostrze i przytknąłem mu swoją broń do gardła. Natomiast w Screama celowałem z blasteru.
- Poddajcie się - zmrużyłem oczy - Przegraliście.
- O tak - Star podjął próbę perswazji - Jesteś świetnie wyszkolony ale... - skulił się - ...Nie masz z nami szans - poczułem,że wbił pazury w mój brzuch. Na szczęście daleko od iskry ale to i tak nie sprawiło,że ból był mniejszy.
- A! - skuliłem się. Szary się zaśmiał zaś Terror podniósł się i wziął z ziemi swoją bron. Moją kopnął daleko za siebie.
- Co teraz? - przytknął mi narzędzie do gardła. Świetnie! Ledwo się wybudziłem,a już kłopoty. Ech...ojciec mi mówił,że mam talent pakowania się w tarapaty. A matka,że mam to po nim. Wtedy rzedła mu mina. Ech...tak bardzo mi ich brakuje.
- Ostatnie słowo? - z rozmyślania wyrwał mnie pełen złości głos Terrora. Już miałem się odezwać,że nie mam ostatniego słowa i by to lepiej on się na takiego słowo przygotował ale wtedy z krzaków wyskoczył inny bot. Miał biały lakier i był ewidentnie młody. Nie przyjrzałem się mu jednak zbyt dobrze bo szybko zmienił swoje położenie. I nim zdążyłem zareagować w ręce miałem dwie bronie - moją i fioletowo - złotego - no i byłem uwolniony przed śmiercią. Za to Scream i Terr leżeli znowu na ziemi. Nad nimi stał owy bot - wybawca. Nie wierzyłem własnym oczom. Czerwony znak Autobota z pasami po bokach błyszczał się. Był to Wrecker. Smockscreen. Na Cybertronie działał mi na nerwy i zawsze starał się ze mną zaprzyjaźnić. Pewnie dlatego,że miałem - no nie oszukujmy się - dosyć wysoką pozycję na Cybertronie. Ech...mimo,że uważałem go za smarkacza to jednak miał talent i cieszyłem się,że go widzę. Jakiś Autobot oprócz mnie na ziemi to dobrze. Chociaż mój skaner wykrył ich więcej. W każdym bądź razie wstałem. Powoli i z bólem ale wstałem. Rana mi dokuczała,a nawet ostro ale starałem się nie zwracać na to uwagi.
- Cześć Loyal! Dobrze cię widzieć! - krzyknął przejęty i podbiegł do mnie. Wtedy zobaczył ranę - Wszystko gra? Och jako przyjaciel powinienem być na miejscu wcześniej. Mogłem się domyślić - posmutniał. Na pewno był to szczery smutek ale to i tak nie usprawiedliwiało tego,że się podlizywał.
- Nic mi nie jest - warknąłem łapiąc się ręką za bok - No a teraz skopmy im porządny łomot - Zbliżyłem się do naszych wrogów ale ci szybko wstali.
- Sorki ale nie mamy czasu - odparł Terron,zmienił się w terenówkę i odjechał . Za to Scream zmienił się w myśliwiec(pewnie ziemski)i zanim zdążyliśmy zareagować odleciał. Zostaliśmy na miejscu.
- Dzięki za ratunek - powiedziałem niechętnie.
- Nie ma za co - od razu się wyszczerzył.
- Kim wy jesteście? - dopiero wtedy przypomniałem sobie o dzieciaku. Najwyraźniej otrząsnął się z pierwszego szoku i podszedł do nas - To wasi wrogowie? - skinąłem głową.
- Tak. Decepticony. Starscream i Terror. A my jesteśmy Autoboty. Mam na imię Loyal Courage i jestem tym autem coś mnie tak padał - uśmiechnąłem się - A to Smockescreen.
- Jestem Kevin Castle i mam 13 lat - przedstawił się wciąż niepewny - O co im chodziło?
- Słuchaj nie możemy rozmawiać tutaj. Ktoś mógł usłyszeć odgłosy walki,a nie chcemy obcych gości. Znasz jakieś miejsce gdzie możemy się schować?
- Tak. Opuszczona cementownia. Opuścili ją tydzień temu i już tam nie wrócą. Jest w bardzo dobrym stanie.
- Prowadź - zmieniłem się w auto ignorując ból i otworzyłem drzwi. Ucieszony wszedł do środka. Smockescreen również zmienił się w auto i wyjechaliśmy w kierunku jaki pokazał nam Kevin. Podczas drogi cały czas gadał o swoich zainteresowaniach (deskorolka,piłka i judo wytłumaczył nam co to jest) i tego typu sprawach. Był sympatyczny i buzia mu się nie zamykała. Gdy w końcu dojechaliśmy na miejsce okazało się,że cementownia to udana kryjówka. Na dodatek w środku (innej) części lasu z daleka od drogi. Od razu się tam zagościliśmy. Miałem też kilka technologicznych nowinek z Cybertronu i od jutra postanowiłem zrobić tu mały remament. Jednak teraz na zmianę ze Smoke'iem opowiedzieliśmy Kevionowi kim jesteśmy,co tu robimy i w ogóle o co nam chodzi. Po wysłuchani opowieści chłopak kiwnął głową.
- Okej.Czyli...musicie znaleźć energon,pokonać tego całego...Megatrona i odbudować...Cybertron - przytaknąłem - Okej. Odjazdowo! To znaczy...akcje ale wam współczuję - zmieszał się ale ja dałem mu znać,że jest w porządku więc mówił dalej -  Możecie tu zamieszkać. Jutro po szkole - takie miejsce do nauki - wytłumaczył widząc,że Smoke chce coś powiedzieć - mogę tu przyjść? Przyprowadzę dwójkę zaufanych przyjaciół - obiecał - No i mamę tej jednej przyjaciółki. Jest policjantką.
- Nie możesz nikomu powiedzieć. A zwłaszcza dorosłym. Jesteśmy tu inco gnito - zaoponowałem.
- Nikomu nie powiedzą - zaoponował - Przysięgam. Są zaufani - zamyśliłem się.
- Cóż...Skoro im ufasz przyprowadź ich. Ale nikogo więcej. A teraz...Skoro jest ciemno odwiozę cię do domu. Może jakoś się wytłumaczysz z mojej obecności. Pewnie się o ciebie martwią.
- Spoko. Rodzice są za granicą. Mieszkam sam,a raz na tydzień przychodzi ciotka - odparł. Na wzmiankę o rodzicach zrobił się smutny. Wiem jak się czuje. Rozumiem go. Sam mam...miałem rodziców wiecznie zajętych.
- I tak cię odwiozę. Cony mogą czaić się w pobliżu - zmieniłem się w auto - Zostań tu Smoke - ten tylko kiwnął gorliwie głową zaś Kevin do mnie wsiadł i odjechałem. Podczas jazdy ulicą obyło się bez niespodzianek. Mimo to miałem się na baczności. Gdy odwiozłem go pod dom zobaczyłem,że musi mieszkać w przepychu. Ale co,że jest bogaty skoro nie ma rodziny? Kolejny raz mam de ja vu. Kevin wysiadł.
- Dzięki za podwózkę. Cześć! - wyjął coś co nazywa się kluczami,otworzył drzwi i wszedł do mieszkania,a ja odjechałem. Kiedy przybyłem na miejsce Smoke oglądał pomieszczenie. Gdy tylko usłyszał,że wróciłem obrócił się promiennie w moją stronę.
- Wiesz jak tu dużo miejsca? - zapytał - A jak uratujemy Cybertron to wszyscy będą nas podziwiać przyjacielu!
- Ola,ola! - transformowałem się i uniosłem ręce w obronnym geście - Zwolnij! Żaden przyjacielu to po pierwsze,a po drugie: uratowanie naszej planety to długa droga. Ale zgodzę się z wielkością tego miejsca. Kevin miał rację. Jutro mam tu zamiar zamontować kilka bajerków - wskazałem na części leżące na podłodze.
- Widziałem. A...tak z innej beczki to jak tu trafiłeś? - Smoke zmienił temat.
- Uciekałem,rozbiłem się tutaj,zapadłem w stan hibernacji nie wiem ile leżałem ale obudziłem się,miałem jakiś problem oczami,spotkałem Kevina i resztę już znasz - opowiedziałem w dużym skrócie. Nie miałem zamiaru z nim rozmawiać ale mimo wszystko podjąłem temat - A ty?
- Też się tu rozbiłem,spotkałem Prime'a i jego drużynę bo wiesz mięli drużynę i...
- Wiem,że mieli drużynę. Podsłuchałem ich rozmowę na statku,na Cybertronie. No i walczyli obok mnie...On i Megatron...Słyszałem ich...Pewnie po śmierci Jego uciekłeś?
- Tak - Smoke gwizdnął przez zęby - Chciałem pomóc. No i niezły zbieg okoliczności z tą walką nie? Cóż...Decepty przeniosły się w te okolice. Czują się bezkarni więc na razie nie wybierają na łeb na szyję energonu.
- Przeczuwałem to - kiwnąłem głową. Naglę jęknąłem. Rana po pazurach Screama po długim czasie dała o sobie znowu znać. Smoke od razu znalazł się obok.
- Wszystko gra?!
- Tak - skinąłem głową - Jutro poszukamy jakichś innych botów. Mój skaner je wykrywa. Gdy tylko Kevbin wróci ze swymi kumplami poszukamy ich. Wtedy może ktoś mnie opatrzy. A teraz się zamknij - zauważyłem,że Smok chce coś powiedzieć. Nagle jego wzrok padł na mój bok.
- To ten biało czarny lakier nie jest prawdziwy? - zapytał. O nie...musiałem o coś zahaczyć. Pewnie podczas walki z conami. Dobrze,że tego nie zauważyli(a na pewno tego nie zauważyli bo inaczej były by docinki z ich strony). A czego tak się bałem? Co tak skrywałem pod biało - czarnym lakierem?
- To nic...jutro spytam się Kevina czy niema lakierów tego koloru. A teraz chodź spać - uciąłem dyskusję widząc,że tamten chce coś powiedzieć - A jak spotkamy jakiegoś bota nic nikomu nie mów co zobaczyłeś - ten tylko skinął w milczeniu głową. Może się nie domyślił...chociaż szok malowany na twarzy. Położyliśmy się. Było już późno. Co takie zauważył Smockescreen? Mianowicie od mojego ramienia aż w połowę głowy ciągnął się błyszczący czerwony i niebieski na głowie lakier...

3 komentarze:

  1. No, powiem ci, że zapowiada się naprawdę nieźle. Prime nie żyje, jest Smokescreen (którego uwielbiam), a w dodatku bardzo podoba mi się nowy bohater ;-) I ten czerwono - niebieski lakier jest nieco podejrzany, w dodatku fakt, że Loyal (boskie imię tak w ogóle) tak go ukrywał czyni go jeszcze ciekawszym i mam przeczucie, że w pewnej kwestii nasz główny bohater kłamie, ale na razie to tylko przeczucie :-) Już nie mogę się doczekać nexta ;-)
    Pozdrawiam i miłego wieczoru :-)
    ***Niki***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wszystko. Ps. Next już jest. Torpeda nie? Tak wiem xd

      Usuń
  2. 57 year old Budget/Accounting Analyst I Abdul Sandland, hailing from Sheet Harbour enjoys watching movies like Body of War and Metalworking. Took a trip to Zollverein Coal Mine Industrial Complex in Essen and drives a Delahaye Type 175S Roadster. tutaj sa wyniki

    OdpowiedzUsuń