czwartek, 21 lipca 2016

Rozdział 5 Tajemnica

Przejechaliśmy przez most i już po chwili byliśmy na mroźnej Artanktydzie. Szybko się transformowaliśmy.
- Rozdzielmy się. Ja,Kevin i Smoke idziemy w lewo. Erica i Rose w prawo - Smoke wyraźnie się cieszył na wieść,że idzie ze mną. Specjalnie tak zrobiłem. Poza tym nadal nie rozmawiałem z Ericą,a nie chciałem spięć na misji. Rozdzieliliśmy się i szybko ruszyliśmy w swoje strony.

Narracja trzecioosobowa

Po statku Conów spacerował Starscream z Terrorem i wyraźnie się o coś kłócili.
- To wszystko twoja wina! Gdyby nie ty nie musielibyśmy szukać  na mniejszą skalę! - wrzasnął szary do fioletowego.
- To było juz dawno. Nie rozpamiętuj tego - powiedział spokojnie ale wyraźnie był zdenerwowany.
- Muszę. Idziemy na Antarktydę. Za tą chmarą głupich bocików - prychnął lekceważąco - Megatron jest głupi! Serio sądzi,że tam będzie kuźnia Solusy?! Zwłaszcza...po co mamy tam być jak ONA jest z nimi
-  Ma dobry plan. A ta fembotka sama sobie nie poradzi. Zreszta i tak jest na chwilę. Po misji Lord ją wykończy. My też jesteśmy potrzebni. Z resztą nie ważne jaki Lord ma plan. I tak w końcu - przystanął i pokazał zaciśniętą pięść. Szary Con uśmiechał się wrednie. Musiał przyznać rację swemu rozmówcy.  Wystarczy tylko spokojniutko podążać za Autobotami...A gdy tamci znajdą kuźnię...nie będą mieli szans z chmarą Decepticonów,a ona i tak będzie na chwilę bo on Starscream później na rozkaz Lorda Megatrona ją wykończy. Bo i tak mu działała na nerwy...

Oczami Loyala

Szliśmy dalej przedzierając się przez lodowce. Kevin zaczął marznąć. My zresztą też. To nie był dobry pomysł by go tu zabrać. Skontaktowałem się z Hide'em.
- Cześć Iron. Uruchom portal. Kevin sobie nie radzi - spojrzałem na chłopaka. Próbował protestować ale wyraźnie szczękały mu zęby.
- To samo mówiła Erica. Rose już jest. Zaraz wysyłam most ziemny - po chwili pojawił się portal. Kev protestował ale wepchnąłem go do środka i wraz ze Smoke'iem ruszyliśmy już dalej sami. Szliśmy w milczeniu i nie działo się nic złego. Nagle odezwał się komunikator Erici.
- Halo? Loyal?
- Erica? Co się stało?
- To cony - usłyszałem,że strzela - Śledzą nas!
- Już jedziemy podaj nam współrzędne - szybko wyłączyłem komunikator.
- Co się stało?
- To Decepticony Smockescreen. Śledzą nas! Atakują Ericę! Jedziemy! - szybko zmieniliśmy się w auta i zaczęliśmy jechać. Nie mogliśmy zawieść Erici. A zwłaszcza ja. Niestety jak na złość współrzędne nie przychodziły i robiły się coraz zimniej. Coś się stało. Może ją trafili albo zabili...brr! Nie mogłem myśleć o takich rzeczach! Przyspieszyłem ale szło mi to coraz oporniej...Zamarzaliśmy...Na dodatek komunikatory przestały działać. Świetnie! To już kolejna poważna misja gdzie są jakieś problemy.
- Patrz jaskinia! - młody coś wypatrzył. Pochwaliłem go. Nie było szans szukać fembotki w taką pogodę. Nie pomożemy jej jeżeli sami zginiemy. Szybko wjechaliśmy do środka i zmieniliśmy w roboty. Wypatrzyliśmy jakieś głazy i zatamowaliśmy przejście. Ryzykowało to zamarznięciem wejścia i nie wydostaniem się ale tez dawało więcej ciepła bo zimny wiatr nie dostawał się do środka. Ale i tak było zimno. Smoke usiadł w kącie i cały się trząsł. Czułem się winny. Zwłaszcza,że go odtrącałem. Wszystko mnie przytłaczało. Było tego za dużo...Nigdy nie będę taki jak Op...jak On...nigdy...Zacisnąłem zęby...Nie można się poddać! Nie można!
- No i co teraz? - spytał Smoke z trudem pokonując władające nami zimno.
- Nie wiem... - przyznałem - Masz jakiś plan?
- Ja? - skinąłem głową. Smoke najwyraźniej bardzo się ucieszył.
- Tak. Nie wiem już co robić - jego zapał nagle zgasł.
- Niestety ja też...

Narracja trzecioosobowa

W jaskini byli już Starscream,Terror,Vehicony i...pewna fembotka. Czekali.
- Jesteś pewna,że przybędą? - spytał niecierplwiie komandor Decpeticonów - Czy może zrobiłaś nas w balona?
- Przyjadą. Prędzej czy później. Wysłałam im przecież współrzędne - uspokoiła go ruchem ręki.
- Mogło nie dotrzeć - zauważył.
- Wiem. Ale i tak przyjadą.
- A wtedy wykończę Loyala - warknął Terror.
- Ej! Ustaw się do kolejki - Scream oparł się o jaskinię. W iskrze tajemniczej botki coś poruszyło. Nie chciała by ginął...Nagle zaszkliły jej się optyki. Szybko zamrugała by nie pokazać słabości i tego,że zależało jej na Loyalu. I na Rose...Ona jako jedyna o tym wiedziała. I nie mówiła. Więc też zdradzała Autoboty. Też cierpiała nie mogąc zdradzać jej informacji. Zacisnęła pięści. Totalnie się pogubiła. Lecz nie mogła teraz odejść. Inaczej Cony zabiją ją szybciej...

Tymczasem w bazie wszyscy się niepokoili. Czas mijał,a nikt nie wracał. Jedynie Rose wiedziała co się dzieje. Ale nie mówiła. Nie mogła.
- Gdzie oni tak długo są? - zamartwiał się Ironhide - Spacerował po całym pomieszczeniu z rękami założonymi na plecy. Spojrzał na dziewczynę i Kevina.
- Dobrze,że wróciliście - popatrzył na Bena - Sprawdź czy są od nich jakieś wieści - chłopak spojrzał z wyraźną nadzieją na ekran. Potem odwrócił się i westchnął co znaczyło jednoznaczną odpowiedź: ,,nie''. Monica równiez się martwiła. Również chodziła po pomieszczeniu. Nagle zadzwonił jej telefon. Odebrała.
- Halo? Co? - jej oczy rozszerzyły się jak spodki - Już będę - zamknęła klapkę.
- Co jest? - spytał Ironhide.
- Muszę lecieć do pracy...Jakiś wielki robot zaatakował muzeum - pobladła. Wszyscy w pomieszczeniu zerwali się na równe nogi.
- No i świetnie - westchnął Hide - Jedź - pani komendant szybko skinęła głową i wybiegła z pomieszczenia.

Oczami Loyala

Wiedziałem. Wiedziałem,że wejście zamarznie. Waliliśmy w nie ile wlezie ale bez skutku. Obu nam z rąk zaczął wyciekać energon. Byliśmy wymordowani. Zwłaszcza Smoke. Był jeszcze młody i szybko się męczył. Upadł na podłogę i starał się miarowo oddychać,nie pokazywać,że jest wykończony. Ale wiedziałem,że udaje. Wszystko go bolało. Mnie zresztą też. Usiadłem obok. Tak mma wyglądać nasz koniec? Nagle znów pojawiła się wizja. Jakaś grota. Duża grota. Potem pojawiła się Jego twarz. Poważna. CHciał coś powiedzieć ale nie pozwoliłem mu. Zrobiłem gwałtowny ruch głową do tyłu.
- NIE!!! - wiedziałem,że za mną znajduje się ściana jaskini toteż po uderzeniu natychmiast się przebudziłem. Bolała mnie głowa. Ściana była w energonie...No i świetnie...Brawo Courage jesteś genialny.
- Trzynastu Prime'ów! - Smoke ukląkł obok mnie i starał zatamować wyciek - Co ci się śniło?! - milczałem. Odepchnąłem go i starałem wstać.
- Co jest?! Loyal co jest?! Primusie odezwij się! - stałem jak jakieś zombie. Nie kontaktowałem. Głowa mi pękała. Po chwili upadłem i widziałem tylko ciemność...

Narracja trzecioosobowa
- Gdzie oni są?! - wkurzył się Starscream.
- Pewnie utknęli - oświadczył spokojnie ale zdenerwowany Terror - A tak chciałem go sam wykończyć.
- Po co ich wzywałaś?! Mamy ich wykończyć czy szukać kuźni siedząc im na metalowym ogonie?! - Star zaczął się miotać po jaskini odpychając mocno Vehicony włażące mu w drogę.
- Megatron powiedział,że obie opcje będą dobre - wyjaśniła botka.
- Tak ale jak widać nie wykonujemy ani jednej! Zabije nas!
- Hmm... - Terror zmarszczył brwi - Idę ich poszukać - wstał i poszedł do wejścia.
- A poco?! I tak są martwi! - wrzasnął Scream. Na to słowo botce zrobiło się nie dobrze.
- Uwierz mi,że są. Nie poddadzą się tak łatwo -  przybrał formę pojazdu.
- Ale i tak nic ci nie powiedzą! - fioletowy nic nie powiedział tylko ruszył tak mocno,ze aż śnieg obił po  ścianach i wyjechał.
- Ech... - westchnął Scream - Lepiej zażyjmy energon. Tylko dzięki temu tu przeżyjemy - botka kiwnęła głową i wraz z innymi zaczęła czekać na jedzenie. Star'owi nie za bardzo się to podobało. ,,I tak po misji będziesz martwa'' pomyślał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz