środa, 20 lipca 2016

Rozdział 3 Złoża Energonu

- Nie tędy Smockescreen! - Ironhide popnął lekko Smoke'a w kierunku przeciwnym do tego gdzie szedł.
- Łaaatwo ci móóóówić! To waaaaży z tooonę! - powiedział biały bot z wysiłkiem. Całą swoją główną uwagę pokładał na balansowaniu starając utrzymać wszystkie elektryczne gadżety Ironhide'a którymi ,,dekorowaliśmy'' bazę. Byliśmy tu już tydzień i codziennie pracowaliśmy by jakoś to wyglądało. Oprócz kilku moich zabawek pomogło nam jeszcze więcej gratów Hide'a który był masywniejszy od Smockescreena więc jakoś zawsze to taszczył. Ale biały bot był o wiele mniej masywniejszy i gorzej sobie radził,a była to dopiero 1/5 gratów czarnego.
- Nie przesadzaj - westchnął Iron. I w tym momencie młody nie wytrzymał i upadł upuszczając wszystko na podłogę. Hide z westchnieniem zaczął mu pomagać. Mimo już dosyć długiego pobytu na ziemi Cony nie spieszyły się ze zdobywaniem Energonu i była cisza. A Terror i Scream pewnie o nas mówili. Byłem prawie pewny,że Megatron che uśpić tak naszą czujność. Nie uda mu się to. Poza tym wychodziło na tym,że jestem liderem grupy,a Smoke...upierał się,że skoro był drugi to ma być Zastępcą. Ja jednak poprosiłem o to Hide'a i zgodził się. Z Młodym miałem spokój ale nie na długo bo już kolejnego dnia wrócił mu lizusowy ale szczery uśmieszek.
- Ocho! Za niedługo dzieciaki kończą lekcje! Zbierajmy się! - Hide odłożył resztki jeszcze nie zamontowanych rzeczy na stół. Przybiegła Erica która montowała rzeczy do sali treningowej i wraz z nią ustawiłem się przed miejscem gdzie miał pojawić się most.
- Wiesz jak to się robi? - spytała Smoke'a. Hide coś tam mu przypomniał i dołączył obok. Ja jechałem po Kevina, Hide po Bena,a Erica po Rose. Komendant Monica(jak zwykliśmy mawiać) miała pojawić się później po pracy.
- Spoko - Smoke uniósł kciuk w górę. Jako jedyny nie miał z dzieciaków takiego a'la partnera więc to on uruchamiał most  i wysadzał w lesie przy szkole. Niestety jakoś nie opanował jeszcze tego urządzenia i wczoraj na przykład wywiózł nas do Dubaju przez co gdy dzieciaki wróciły do bazy - na piechotę rzecz jasna - Ben musiał to odkręcać z godzinę.
- Na pewno? - spytałem podejrzliwie.
- Jasne przyjacielu! - wyszczerzył się. Ja nawet nie miałem siły go poprawiać więc tylko go pospieszyłem,a on uruchomił most. Zmieniliśmy się w auta i z wahaniem wjechaliśmy do środka. Tym razem Młodemu się udało i wysadził nas w lesie przy szkole. Gdy odebraliśmy dzieciaki i wróciliśmy do bazy Rose z udawanym klaskaniem powiedziała: ,,Brawo Smoke. Do tysięcy razy sztuka!'' przez co wszyscy wybuchnęli śmiechem. Potem gdy nasi ludzcy przyjaciele odrobili lekcje wzięliśmy się za dalszą część porządków w bazie. Oprócz głównego pomieszczenia z komputerami tworzyliśmy salę treningową,sale medyczną(a przynajmniej jej imitację) i pomieszczenie gdzie dzieciaki i pani Komisarz zatrzymywali się na weekendy(rodzice Bena myśleli,że chłopak nocuje wtedy u Kevina). Były tam łóżka rzeczy ludzkie niejakie telewizory i tego typu. My właśnie odgarnialiśmy porozwalane rzeczy z miejsca przed bazą gdy nagle z pomieszczenie wybiegł zaaferowany Ben.
- Sygnał! Sygnał! - przystanął by odsapnąć.
- Co sygnał? - zapytał Hide.
- Z komputera! Odezwał się! - ledwo wypowiedział te słowa wszyscy już byliśmy w pomieszczeniu.
- Ma rację - potwierdził Iron - W Tokyo są Cony i odkopują wielkie złoża Energonu - natychmiast porozdawaliśmy sobie walkie - talkie i ustawiliśmy się do akcji. Czarny bot zostawał z dziećmi.
- No na reszcie coś się dzieje - skwitowała Rose wyprzedzając w tym Kevina - Macie może coś do przewożenia Energonu? - Erica skinęła za nas głową.
- Uwaga otwieram! - po chwili przed nami pojawił się portal. Ja,Smoke i fembotka przybraliśmy postacie pojazdów i wjechaliśmy do tunelu. Po chwili byliśmy już po drugiej stronie. Pierwsze co zauważyliśmy to wielką dziurę na pustkowiu oraz statek Conów w pobliżu.
- Chodźcie - machnąłem do towarzyszy ręką - I bądźcie cicho - ostrzegłem ich szeptem i poczołgałem się w dół. Na dole stał Terror wściekle komenderujący Conom. Roboty posłusznie wydobywały niebieskie kostki w ogromnych ilościach i ładowały je na taczki. Pochyliłem się by lepiej słyszeć fioletowego. Wysiłek jednak był niepotrzebny bo zaczął się normalnie wydzierać.
- Zabije go!!! Zabije!!! Czemu to on dostał misję we włoszech???!!! Co z tego,że mniej energonu???!!! Przynajmniej nie mija się tyle ludzi!!! Łatwiejsza misja???!!! Raczej trudniejsza!!! Co się tak gapisz???!!! Do roboty!!! - krzyknął widząc jak jakis con się mu przygląda. Ten natychmiast spuścił wzrok,skulił się i szybko wrócił do wykopywania Energonu.
- Ała moje uszy - powiedział trochę za głośno Smockescreen. Uderzyłem go lekko w tył głowy by był cicho - Za co?! - i wtedy setki Decepticonów spojrzało się w naszym kierunku. Myślałem,że go zabiję!
- Szpiedzy! - zawarczał wściekle Terr,a po chwili zobaczył mnie - O Loyal...Witaj na swoim cmentarzu! - zamienił się w terenówkę i zaczął jechać bo zboczu w moją stronę. Ja zrobiłem szybki unik. Nie miałem czasu na oryczenie Smockescreena. Dostanie mu się w bazie. Szybko zmieniłem się w samochód i starałem się jechać na tyle szybko by mnie nie dogonił. Niestety to było omal nie możliwe zważywszy na rodzaj podłoża i mojego samochodu. Szybko zleciałem i poturlałem się na sam dół. Zmieniłem się w robota i stanąłem na nogi wyciągając blaster i ostrze. Przede mną stanął Terror.
- No cóż...tutaj twój refleks mało się przydał - wyjął ostrze,a ja przyjąłem postawę do walki. Katem oka widziałem jak Vehicony  gonią za Smockescreenem i Ericą. Bot strzelał do nich z blastera,a fembotka dawała im kopniaki prosto w brzuch i rozcinała głowy swoimi dwoma ostrzami. Jakoś sobie radzili ale wiedziałem,że nie poradzą sobie cały czas. Trzeba było zawołać na pomoc Ironhide'a.
- Co? Widzę,że się nie poddaliście. Cóż...plan Lorda Megatrona zawiódł. Zresztą...był przewidywalny do bólu...Ech...nawet najwięksi się mylą...PRAWDA? - spytał mnie z naciskiem. Wiedziałem o co mu chodzi. Więc czemu za nim tęskniłem...On wiedział. Nawet gdyby nie widział tego lakieru...
- ZAMKNIJ SIĘ!!! - ryknąłem.
- Pierwsza misja i już niepowodzenie? - on umiał doprowadzić do rozpaczy słowami lepiej niż Starscream - O jak mi przykro...
- POWIEDZIAŁEM ZAMKNIJ SIĘ!!! - rzuciłem się na niego wystrzeliwując z blastera. Zrobił unik więc zamachnąłem się na niego ostrzem. Nie zdążył się uchronić i przeciąłem mu lekko ramię. Niestety za lekko by zrobić mu jakąkolwiek krzywdę. Terr nie zareagował na mój cios i ruszył na mnie. Walczyliśmy tak kilka minut uderzając raz po raz ostrzem. Smoke i Erica zniknęli mi z oczu...

Oczami Smockescreena
Uciekaliśmy od dziury. Część Vehiconów zabiliśmy ale było ich za dużo i druga część jechała za nami. Loyal zniknął mi z oczu. To wszystko moja wina! Pierwsza misja,a ja wszystko popsułem! Brawo Smoke! Toś się popisał! Jechałem w postaci auta,a przede mną była Erica. Też była zła ale milczała. Nie było czasu by połączyć się z bazą. Ale musieliśmy znaleźć chwilę wytchnienia by wezwać Hide'a. Był silny. Pomógł by nam. I Loyalowi...Wtedy jeden z Vehiconów do nas strzelił. Ominęliśmy jego pocisk ale wtedy nadleciał kolejny,kolejny i kolejny. Mimo,że staraliśmy się omijać było to coraz trudniejsze bo im dalej jechaliśmy tym więcej było piasku. I trzeba było uważać by nie spotkać ludzi. Jadące pojazdy to nic złego ale pojazdy jadące bez kierowców z czarnymi dziwnym samochodami z tyłu strzelającymi byłoby dziwnie i nieźle byśmy się wpakowali.
- Ach! Smoke! Loyal cię zabije! - wysyczała Erica.
- Wiem...przepraszam...
- Ech...już nie przepraszaj. W twoim wieku też taka byłam - chyba fembotka się uśmiechnęła - Patrz tam - szepnęła nagle. Vehicony nie dały rady na piasku i zatrzymały się na chwilę. Wykorzystaliśmy więc szansę i skręciliśmy do jakiegoś starego zabudowania ukrytego śród kamieni które wypatrzyła Erica. W środku znowu zmieniliśmy się w boty.
- Uch...było blisko. Dobrze,ze to wypatrzyłaś - uśmiechnąłem się przepraszająco za wszystko.
- Spoko - również się uśmiechnęła. Mimo,że chyba już się nie gniewała to jednak spochmurniałem.
- Znajdą nas?
- Mam nadzieję,że nie.
- I żeby nie złapali Loyala - zaniepokoiłem się. Erica spojrzała na mnie uważnie.
- Przyjaźnicie się prawda? - pokręciłem przecząco głową.
- Nie ale uwierz,że bardzo bym chciał. Już na Cybertronie chciałem byśmy się przyjaźnili. Ale on zawsze mnie odpychał. Pewnie myślał,że chce się z nim przyjaźnić bo ma wysoką pozycję. Ale to nieprawda. Był po prostu tolerancyjny. A ja chciałem przyjaciela. I...z charakteru przypominał mi mego brata... - olejna łza spadła mi po policzku. Nie musiałem mówić co się z nim stało. Fembotka domyśliła się sama i przytuliła mnie pocieszająco.
- Nie martw się Smoke. Nic na siłę - poklepała mnie po plecach.
- Dzięki Erica.
- Proszę - wyciągnęła walkie - talkie - Zadzwonię po Hide'a,a ty stój na czatach. Skinąłem głową i wstałem. Otarłem łzy i postarałem się wziąć w garść. Ona ma rację. Nic na siłę...

Oczami Loyala

- Tym razem nie ujdziesz sucho Courage! - Terror znów uderzył w moje ostrze. Zablokowałem je. Decepticon miał lepszą kondycję ode mnie. Nie był jeszcze zmęczony. Albo dobrze to ukrywał lub był o wiele mniej zmęczony niż ja. Starałem się tego nie okazywać ale byłem wymordowany.
- Chciałbyś Terror! - odepchnąłem go. Nikogo z botów nie było. Mogłem wykonać ten charakterystyczny dla kogoś innego ruch...Odepchnąłem go jeszcze raz,podskoczyłem,zrobiłem obrót wokół swojej osi w powietrzu i uderzyłem bota z nogi w twarz. Ten nie spodziewał się takiego ataku i broń wypadła mu z ręki. Szybko więc wstałem i przebiłem go ostrzem. Ostrze wylądowało obok iskry ale za daleko by zrobić mu jakąś śmiertelną krzywdę. Mimo to Terror zawył z bólu. Szybko wyjął ostrze i kopnął mnie w nogę niespodziewanie. Wywaliłem się,a on wziął moje ostrze. Zamachnął się na moją głowę.
- Godny ruch... - ustawił się wysoko nade mną i machnął. Jednak ktoś go uderzył i nie dokończył ani zabicia mnie ani swojego zdania. I dobrze bo przede mną pojawił się Ironhide. Strzelił w cona rozwalając mu rękę. Tamten zawył z bólu.
- Przyda się pomoc? - spytał z uśmiechem podając mi rękę. Odwzajemniłem uśmiech i z jego pomocą stanąłem na nogi. Tuż obok nas wylądowali Erica i Smoke. Biały nie patrzył w moją stronę. Wstydził się.
- Wy... - Terror stanął chwiejnie na nogach. Obok pojawiły się Vehicony - I tak nie pokrzyżujecie nam planów! - robotów chodź mniej niż wcześniej nadal było dużo.
- Więcej niż nas goniło - zdziwiła się Erica - Ktoś musiał wezwać posiłki - zdenerwowała się. Cony zaczęły pakować energon do taczek. Pojawił się wielki portal. Decepticony uciekały z Energonem. Wszyscy wiedzieli,że nie wykopali wszystkie ale większość i tak była ich.
- Nic z tego! - Smocke strzelił w jednego Cona i natychmiast ruszył do wrogów. Nim ktoś zdążył zareagować był już przy portalu,większość taczek kopnął w naszą stronę. Terror strzelił do niego z blastera ale ten szybko kucnął unikając strzału. Decepty wzięły taczki które im zostały i zniknęły w portalu. Smoke odetchnął. Wiedziałem,że chciał tak odkupić swoje winy...i udało mu się...częściowo.

- I jak tam? Mieliście problemy prawda? - przy dzieciakach była już Monica. Nawet nie zauważyliśmy,że stało się tak późno. SKinałem głową.
- Długa historia - wskazałem na taczki noszone przez Hide'a i Erice - Ale się udało - gdy do pustego i dużego pomieszczenia daliśmy Energon(teraz był to prowizoryczny magazyn),a potem zaczęliśmy opowieść. Na wzmiance o krzyku Smoke'a tamten zwiesił głowę. Gdy skończyłem opowieść Smoke wstał. Był przybity.
- Nie chciałem.
- Wiem - uśmiechnąłem się - Ale tymi taczkami odkupiłeś winy.
- Z tego co słyszeliśmy to było świetne - odezwał się Ben wstając i pokazując kciuka w górę.
- Pewnie - dodała Rose.
- Tak! - podskoczył Kev wyrzucając zamkniętą pięść w górę. Smoke uśmiechnął się. O tak...Bycie liderem wcale nie jest łatwe. Takie misje,błędy swoje i członków drużyny... Ale jak On dał sobie radę to ja tym bardziej. Pokaże,że nie słusznie mnie ocenił po pochodzeniu...

1 komentarz:

  1. Ciekawe opowiadanie i dużo się dzieje co lubie. Ciekawa jestem dalszej części bardzo ciekawa dalszych części ;) a jak byś chciała to na spamie wkleiłam ci link do mojego bloga o tfp xd

    OdpowiedzUsuń